Wiersze napisane pod przymusem mdłości i z obawy przed wymiotami.
wtorek, 31 maja 2011
28
"Mam dwadzieścia cztery lata
Ocalałem
Prowadzony na rzeź"
mam dwadzieścia osiem lat
nie prowadzono mnie na rzeź
nie widziałem tego wszystkiego
ale już nie robi wrażenia
człowiek
który nie będzie zbawiony
nie widziałem
człowieka
który nie był jeden
nikczemny i bez winy
mam dwadzieścia osiem lat
nie prowadzono mnie na rzeź
nie widziałem tego wszystkiego
nie ocalałem
***
A może spróbować
Nie mam nic do stracenia
Mogę tylko przegrać
I utyć od czekolady
I tak
Wszyscy mówią
Że jestem gruba
Nie mam nic do stracenia
Mogę tylko przegrać
I utyć od czekolady
I tak
Wszyscy mówią
Że jestem gruba
Mój bezdomny
pojawiał się nagle
w swoim sztywnym
brudnym swetrze
w podeszwach
pozostałych z butów
do stóp
przywiązanych sznurkami
spodnie na pewno
należały kiedyś
do wyjściowego garnituru
teraz
można było tylko
zgadywać ich brąz
przez ramię nosił
przewieszoną torbę
chyba z foliowego sznurka
uplecioną jakieś lat temu
trzydzieści
spod sklejonej czupryny włosów
i brody koloru dojrzałego żyta
oczy spokojne i dumne patrzyły
w swoim sztywnym
brudnym swetrze
w podeszwach
pozostałych z butów
do stóp
przywiązanych sznurkami
spodnie na pewno
należały kiedyś
do wyjściowego garnituru
teraz
można było tylko
zgadywać ich brąz
przez ramię nosił
przewieszoną torbę
chyba z foliowego sznurka
uplecioną jakieś lat temu
trzydzieści
spod sklejonej czupryny włosów
i brody koloru dojrzałego żyta
oczy spokojne i dumne patrzyły
poniedziałek, 30 maja 2011
Dajcie mi
dajcie mi jakąś wywłokę
dajcie mi kurwę
bym mógł
rżnąć ja od świtu do świtu
dajcie mi sukę
bym mógł
skundlić miłość
dajcie mi kurwę
bym mógł
rżnąć ja od świtu do świtu
dajcie mi sukę
bym mógł
skundlić miłość
Dedykowany
Kocham
Tak inaczej
Jak nigdy wcześniej
Kocham
Tak dziwnie
Jakbym z życia
Wybrał tylko śmierć
Tak inaczej
Jak nigdy wcześniej
Kocham
Tak dziwnie
Jakbym z życia
Wybrał tylko śmierć
wtorek, 24 maja 2011
Huragan
huragan
twym ochrzczony imieniem
na przestrzał mnie przewiał
nieuchwytna wichura
szarpała wysokie chmury
wyśnionymi widziadłami
wedrzeć się w ciebie
ach! wedrzeć
i posiać
kolczastej krwi wyrazy
spłódźmy ją
wielką
i jak Bogurodzica
już nie tak nieskalaną
chmury najwyższe
w oko spokojne
cisza
tylko kukułka
twym ochrzczony imieniem
na przestrzał mnie przewiał
nieuchwytna wichura
szarpała wysokie chmury
wyśnionymi widziadłami
wedrzeć się w ciebie
ach! wedrzeć
i posiać
kolczastej krwi wyrazy
spłódźmy ją
wielką
i jak Bogurodzica
już nie tak nieskalaną
chmury najwyższe
w oko spokojne
cisza
tylko kukułka
Gniew
Pan
Za zły wzrok
Strzelający gumową amunicją
Spotka się z moim
Ołowianym spojrzeniem
Pan
Za niewiedzę
Pozna inny sposób
Użycia skórzanej smyczy
Kiedy pozwolę panu
Aportować
Najwyższy konar drzewa
Panią
Za brak woli
Uszczęśliwię siłą
Pokażę raj
Stalowego penisa
Za zły wzrok
Strzelający gumową amunicją
Spotka się z moim
Ołowianym spojrzeniem
Pan
Za niewiedzę
Pozna inny sposób
Użycia skórzanej smyczy
Kiedy pozwolę panu
Aportować
Najwyższy konar drzewa
Panią
Za brak woli
Uszczęśliwię siłą
Pokażę raj
Stalowego penisa
poniedziałek, 23 maja 2011
ERGO SUM
kiedy odzywa się głód
rozmawiam z nim kiełbasą
gdy pragnienie
puka w drzwi wyschniętych ust
otwieram mu puszkę piwa
zdarza
że buntują się myśli
wynajmuję wtedy kartkę
w której zamieszkają wierszem
odczuwam tęsknotę
gdy zaczyna się projekcja
szukam wtedy
wierząc krwi księgi
bywa że mam pragnienie
oddać się
do starożytnego Rzymu
chcę wejść
rozmawiam z nim kiełbasą
gdy pragnienie
puka w drzwi wyschniętych ust
otwieram mu puszkę piwa
zdarza
że buntują się myśli
wynajmuję wtedy kartkę
w której zamieszkają wierszem
odczuwam tęsknotę
gdy zaczyna się projekcja
szukam wtedy
wierząc krwi księgi
bywa że mam pragnienie
oddać się
do starożytnego Rzymu
chcę wejść
Jutro
Jutro znów się obudzę
Na pewno w tym samym łóżku
Do którego się położę
I zobaczę ten sam sufit
Który malowałem rok temu
Zapalę papierosa wstanę
Ubiorę się i wyjdę z psem
Przejdę drogę
Tą samą co zwykle
Wieczorem się położę
Do tego samego łóżka
W międzyczasie
Napiszę nieśmiertelny wiersz
Na pewno w tym samym łóżku
Do którego się położę
I zobaczę ten sam sufit
Który malowałem rok temu
Zapalę papierosa wstanę
Ubiorę się i wyjdę z psem
Przejdę drogę
Tą samą co zwykle
Wieczorem się położę
Do tego samego łóżka
W międzyczasie
Napiszę nieśmiertelny wiersz
Melancholia
Jesień bez Pani jakaś smutna.
I niebo załzawione.
A ja...
Zagubiony pośród starzejących się drzew.
Jesień bez Pani duszę boli.
Wśród umarłych kwiatów, żebrzę
o receptę na odrobinę nadziei
i łut szczęścia.
Jesień bez Pani - taka bezdomna.
Gdzież Pani teraz?
W długie noce przy czyim stole?
O Pani! Wypij proszę
za rychły powrót wiosny,
za moje życie;
niech gdzieś zostanie poczęte!
Jesień bez Pani
tak pełna smutnej poezji,
która tęsknotą mnie ogrzewa.
Taka bezsennie melancholijna
zapatrzeniem w starą fotografię.
Jesień bez Pani taka...
jesienna.
I niebo załzawione.
A ja...
Zagubiony pośród starzejących się drzew.
Jesień bez Pani duszę boli.
Wśród umarłych kwiatów, żebrzę
o receptę na odrobinę nadziei
i łut szczęścia.
Jesień bez Pani - taka bezdomna.
Gdzież Pani teraz?
W długie noce przy czyim stole?
O Pani! Wypij proszę
za rychły powrót wiosny,
za moje życie;
niech gdzieś zostanie poczęte!
Jesień bez Pani
tak pełna smutnej poezji,
która tęsknotą mnie ogrzewa.
Taka bezsennie melancholijna
zapatrzeniem w starą fotografię.
Jesień bez Pani taka...
jesienna.
List do Rafała W.
Ty, Rafale, byłeś poezją.
Byłeś każdym swoim wersem.
Każda kropla twojej krwi
była całym tobą.
Ty, Rafale, wciąż szukałeś.
W każdym miejscu
rozglądałeś się za szubienicą.
Swoją prywatną. Osobistą.
Ja, Rafale... Cóż mogę rzec?
Ja jestem wierszem,
który nie zostanie ukończony.
Ja w każdym drzewie widzę
zapraszający gest
wisielczej gałęzi.
Byłeś każdym swoim wersem.
Każda kropla twojej krwi
była całym tobą.
Ty, Rafale, wciąż szukałeś.
W każdym miejscu
rozglądałeś się za szubienicą.
Swoją prywatną. Osobistą.
Ja, Rafale... Cóż mogę rzec?
Ja jestem wierszem,
który nie zostanie ukończony.
Ja w każdym drzewie widzę
zapraszający gest
wisielczej gałęzi.
Trzymam w ręku klucze do świata
trzymam w ręku klucze do świata
ale ktoś pozmieniał wszystkie zamki
cały mój wkład w jego rozwój
to produkcja śmieci
w plastikowej popielniczce
z napisem Allianz
ściana cała
głowa cała
tylko jakby trochę pusta
tylko
jakby
nie z tego świata
tak tak panie prezydencie
rozumiem i wiem
ale jakoś nie potrafię
od elektryka
do doktora honoris causa
żeby zostać klucznikiem
trzeba mieć
pierwszą grupę inwalidzką
a ja
jak na złość
mam dwie zdrowe ręce
trzymam w ręku klucze do świata
tylko ktoś pozmieniał wszystkie zamki
ale ktoś pozmieniał wszystkie zamki
cały mój wkład w jego rozwój
to produkcja śmieci
w plastikowej popielniczce
z napisem Allianz
ściana cała
głowa cała
tylko jakby trochę pusta
tylko
jakby
nie z tego świata
tak tak panie prezydencie
rozumiem i wiem
ale jakoś nie potrafię
od elektryka
do doktora honoris causa
żeby zostać klucznikiem
trzeba mieć
pierwszą grupę inwalidzką
a ja
jak na złość
mam dwie zdrowe ręce
trzymam w ręku klucze do świata
tylko ktoś pozmieniał wszystkie zamki
Kiedy wychodzę
kiedy wychodzę
zamykasz się szczelnie
chociaż wiesz dobrze
że nie wszystek wyszedłem
kiedy wychodzę
całuję cię i mówię słowa
które chcesz usłyszeć
potem zapalam papierosa
i ty sobie
by dymem uspokoić oddech
kiedy wychodzę
z ciebie..
jakże cię nienawidzę
mała złodziejko
Mogłem
wczoraj
w tramwaju do ciebie
złapał mnie
konduktor
pan Niepewny
dzisiaj
ten sam tramwaj
czekam
na następny
uciekł
tramwaj
w którym
mogłem się spełnić
w tramwaju do ciebie
złapał mnie
konduktor
pan Niepewny
dzisiaj
ten sam tramwaj
czekam
na następny
uciekł
tramwaj
w którym
mogłem się spełnić
Subskrybuj:
Posty (Atom)